Słowo na początek

Zaznaczam, że to mój pierwszy tego typu projekt.
Fanfic powstał na podstawie Kuroshitsuji (och, jaka ja oryginalna xD). Przewiduje siedem rozdziałów plus kilka specjalnych, pisanych lżejszą ręką. Rozdziały będą się pojawiać co tydzień.
Ogółem będzie dużo zwrotów akcji, epickich motywów... A tak poważnie, to nie spodziewajcie się po mnie za dużo. Nie ma szału, dupy nie urywa, ale mam nadzieję, że chociaż jednej osobie spodobają się moje wypociny.
Zostały jeszcze dwa rozdziały do zrobienia- później będę pisała okazyjnie. Może jakiś pastisz walnę.....Hmmm....

wtorek, 31 lipca 2012

Bal cz.1- epickie spotkanie

  Grell od godziny męczył się z suknią Wictorii. Tysiące falban do ułożenia, dziesiątki haftek do zapięcia, a do tego gorset. Trudno nie sprawić ukochanej osobie bólu, kiedy ta na przekór wszystkiemu każe wiązać wciąż mocniej i mocniej. Jedynym plusem tej sytuacji były jej ciche jęki. Brzmiały jak...
Z perwersyjnych fantazji wyrwało Grella głośne pukanie do drzwi.
- Proszę- krzyknął, strasząc przy okazji Wictorię.
Skrzypnięcie drzwi, stukot butów po posadzce. Oboje doskonale znali dźwięk tych kroków. Sebastian.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam- wtrącił brunet zatrzymując się u progu sypialni.- Panicz polecił bym po was przyjechał.
- Jesteśmy już gotowi- wyjaśniła delikatnie zarumieniona Wictoria, widząc, że Grell wreszcie uporał się z gorsetem.- Możemy już iść.
- Dobrze- Sebastian nieznacznie się uśmiechnął, po czym zaprowadził parę Shinigami do powozu. W międzyczasie Grell posłał mu pełne jadu spojrzenie- w końcu demon usiłował wczoraj uderzyć jego Wictorię. Lokaj nie przejmując się tym otworzył drzwi pojazdu i podał dłoń pannie Wundergeist, chcąc pomóc jej wsiąść. Kobieta pełnym lekceważenia gestem odsunęła jego dłoń, po czym samodzielnie weszła do powozu. Grell wbrew etykiecie* usiadł obok niej, po czym złapał ją za rękę. Wictoria wydawała się dziwnie rozkojarzona i jakby smutna. Podświadomie wiedział, że to wina Sebastiana.
- Wiki, możesz mi coś wyjaśnić?
- Tak?- zapytała Wundergeist jakby wyrwana z letargu.
- Dlaczego nienawidzisz Sebastiana?
- Bo po pół roku zapewnień o miłości i snuciu planów na wspólna przyszłość zostawił mnie bez słowa wyjaśnienia. Nie raczył nawet napisać, że odchodzi.... Byłam głupia, że mu ufałam....
Po wyrzuceniu tego z siebie Wictoria poczuła ulgę. Nigdy dotąd nikomu nie mówiła o tym jaką krzywdę wyrządził jej Sebastian. Wiedziała jednak, że Grell zasługuje na to by usłyszeć tą historię. W końcu ufała mu jak nikomu innemu.
***
Sebastian przeprowadził Wictorię i Grella cichym korytarzem, po czym otworzył przed nimi podwójne, rzeźbione drzwi ukazując im ogromną, gwarną salę balową. Była cudowna. Pod jedną ze ścian koloru kości słoniowej stały w rzędach dwuosobowe okrągłe stoliki. Każdy z nich nakryty był granatowym obrusem, na którym stały kieliszki do wina oraz wazony pełne idealnie rozwiniętych białych róż.
Wictoria po nacieszeniu oczu wystrojem sali, zaczęła szukać wzrokiem gospodarza. Wypatrzyła go na drugim końcu sali. Poszła się z nim przywitać, a Grellowi władczym tonem nakazała zająć stolik.
- Nasz drogi Ciel Phantohive....
- Witaj Wictorio- hrabia uśmiechnął się nieznacznie na jej widok.
- Dziękuje za zaproszenie. Mam nadzieję, że moja obecność tutaj będzie krokiem milowym w drodze ku polepszeniu naszych relacji- przyznała tajemniczo Wictoria.
- Jeśli wywiążesz się z dalszej części umowy to może być początek pięknej przyjaźni- szepnął Ciel mijając pannę Wundergeist, po czym dodał na odchodne- Życzę miłej zabawy.
- Dziękuję i vice versa.
Wictoria sunąc majestatycznie w stronę stolika nie spuszczała wzroku z Grella bawiącego się jedną z róż. Mimowolnie uśmiechnęła się na ten słodki widok.
Kiedy Wundergeist dotarła do stolika, Grell niczym prawdziwy dżentelmen wstał i przysunął jej krzesło. Nagle oboje usłyszeli szuranie kolejnego, obcego krzesła. Wysoki mężczyzna w cylindrze, ubrany w czarny płaszcz przysiadł się do ich stolika. Jego długie opadające na twarz włosy były niemal identycznego odcienia co włosy Wictorii.
- Witam moją kochaną kuzyneczkę- zwrócił się do kobiety, uśmiechając się w charakterystyczny sposób.
- Undertaker!- Wictoria zmrużyła oczy uśmiechając się, po czym wstała by objąć kuzyna.
- A mnie kto przytuli?- zapytał smutno Grell.
- Masz i nie marudź- Wictoria pocałowała go w policzek, po czym zaśmiała się. W towarzystwie Undertakera wydawała się jakaś taka radośniejsza. 
- A tak w ogóle  to co moja kruszynka robi w Londynie?- grabarz znowu zwrócił się do Wictorii.
- To samo co w Monachium, zbieram dusze- wyjaśniła z uśmiechem kobieta.
I kradnie serca- dodał Grell rumieniąc się.
- Widzę, że kruszynka już nie biega za dziewczynami....
- Słucham?!- Grell sądził, że się przesłyszał.- Wiki wolała dziewczyny?
- Stare czasy- przyznała zawstydzona Shinigami bawiąc się kieliszkiem.- Musiałam odreagować....
Krępującą ciszę przerwali Sebastain i Maylene nalewający gościom wina. Do stolika Wictorii, Grella i Undertakera podeszła pokojówka w okularach.
- Dziękuję- podziękowała grzecznie panna Wundergeist, gdy Maylene napełniła jej kieliszek.
- Stare czasy, tak?- zapytał Grell, a widząc zdziwione spojrzenie Wictorii, dodał.- Widziałem jak na nią patrzysz....
Zdziwione spojrzenie kobiety nabrało intensywności, na co Undertaker zareagował szaleńczym śmiechem.
-Chodź- zdenerwowana Wictoria pociągnęła Grella za rękę prowadząc go na parkiet. Orkiestra grała akurat Enigma Variations, a wszystkie pary tańczyły kadryla. Dwoje Shinigami również się przyłączyło.
- Przepraszam już nie będę się tak zachowywał- powiedział Grell czując na sobie karcące spojrzenie panny Wundergeist i wbijające się w jego ramie paznokcie.
- Bardzo mnie to cieszy- przyznała Wictoria rozluźniając palce, po czym dodała radośnie.- Nasz pierwszy taniec.
Para Shinigami podczas tańca wciąż patrzyła sobie w oczy, nie zauważając pożądliwego spojrzenia Sebastiana stojącego u boku Ciela...

piątek, 13 lipca 2012

Bolesny poranek

    Grell jak każdego ranka obudził się w swojej czerwonej, przesyconej zapachem damskich perfum, pościeli. Nie licząc kaca po winie i bólu po wczorajszej walce czuł się wspaniale. Powiedział przecież Wictorii co czuje (nie zabiła go za to), a potem okazał to broniąc ją przed Sebastianem. Prawdę mówiąc jeszcze niedawno nie uwierzyłby, że może pałac do lokaja Phantomhive'a tak szczerą nienawiścią. A to wszystko przez tą władczą i niezależną pannę Wundergeist. Każdy jej rozkaz wydany tonem nieznoszącym sprzeciwu, każde przepełnione pewnością siebie spojrzenie, każde słowo przesycone szorstkim akcentem z Monachium. To wszystko sprawiało, że drżał. Nie, nie ze strachu. Raczej z podniecenia.
- Żyjesz?- zapytała Wictoria wchodząc do sypialni, po czym przysiadła na brzegu łóżka i podała Grellowi szklankę wody.
- Chyba tak- stwierdził Sutcliff łapczywie wypijając zawartość szklanki.- Czemu ta woda jest taka kwaśna?
- Dodałam do niej witaminę C, jest świetna na kaca- wyjaśniła Wictoria kładąc zimny okład na jego opuchnięty policzek.
- Jesteś dla mnie taka dobra- przyznał Grell, po czym złapał dłoń białowłosej i złożył na niej pocałunek.
- Taa...- westchnęła Wictoria przypominając sobie o wczorajszej obietnicy. Bal. Taniec. Sebastian. Już na samą myśl odechciewało jej się wszystkiego.
- Wiki... Coś nie tak?- zapytał troskliwie czerwonowłosy Shinigami.
- Nie, czemu miałoby być nie tak?- Wundergeist uśmiechnęła się zręcznie tuszując swoja niechęć co do przyjęcia.- Zostałam zaproszona na bal.
-Bal?
- Tak, bal w rezydencji Ciela Phantomhive'a. Gdyby nie twój stan wzięłabym cię ze sobą- przyznała Wictoria.
- Ale nic mi nie jest- zaperzył się Grell.- Mogę iść!
- Wczoraj musiałam cie tutaj przynieść....
- Ale Wiki! Ja chcę iść! Chcę iść z tobą na ten bal!- wykrzyczał histerycznie, po czym objął Wictorię wtulając się w jej piersi.- Mogę iść?
- No dobrze, niech ci będzie- powiedziała zrezygnowanym tonem Wundergeist, po czym dodała.- Ale nie waż się upijać!
- Dobrze, będę grzeczny- przyznał Grell tonem niewiniątka.

***
Około południa, gdy słońce w zenicie świeciło nad horyzontem, Wictoria Wundergeist zamiast cieszyć się pogodą, gotowała dla Grella pyszny rosołek. Dbała o niego nie tylko dlatego, że jego stan był częściowo jej winą. Grell po prostu na to zasłużył. Przecież wczoraj w jej obronie chciał pobić Sebastiana. A że mu nie wyszło... Liczą się chęci, prawda?
Kiedy rosół był już gotowy, Wictoria przelała parującą zupę do porcelanowej miseczki i zaniosła do sypialni.
- Mam się tym najeść?- zapytał Sutcliff patrząc sceptycznie na miseczkę.
- Mogę ugotować coś jeszcze. Na co masz ochotę?- zapytała Wictoria siadając na łóżku.
Grell odstawił rosół na szafkę nocną, po czym złapał pannę Wundergeist za nadgarstki i popchnął na łóżko.
- Na ciebie- stwierdził nachylając się nad nią.
- Więc ty tak na poważnie?- zapytała Wictoria patrząc na niego szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami. Dotąd wmawiała sobie, że Grell wczoraj był pijany, a dzisiaj najzwyczajniej z tego żartował.
- Wiki... Myślałem, że wczoraj ci to wyjaśniłem- Grell padł na łóżko i wtulił się w poduszkę.
- Powiedziałam, że uwierzę ci gdy wytrzeźwiejesz- przypomniała Wiki.
- Jestem trzeźwy, a ty nadal mi nie wierzysz- przyznał smutno Grell.- Wiem, że nie ociekam testosteronem, już taki się urodziłem i nie zmienię tego...
- Nie przeszkadza mi to- Wictoria przerwała żale przyjaciela.- To, że jesteś odrobinę.... całkowicie zniewieściały bardzo mi pasuje.
- Naprawdę?!
- Tak, naprawdę. Jesteś przez to taki słodki, że aż chciałabym zobaczyć jak wyglądałbyś w sukience. Właśnie! Powinnam przygotować sobie coś na bal!
- Nie martw się o suknię- przyznał Grell z wymownym uśmiechem. Tolerancja Wictorii bardzo go podbudowała.- Leżąc tu przez pół dnia zdążyłem coś dla ciebie wymyślić.
- Przez pół dnia to ty spałeś- zauważyła Wundergeist.
- To popatrz za siebie.
Na szafie za Wictorią wisiały dwa wieszaki. Na jednym wisiał strój dla Grella- bordowe spodnie, czarny frak i biała koszula, a na drugim suknia dla Wictorii.
Czerwony gorset w czarne paseczki i spódnica składająca się z delikatnie marszczonej góry oddzielonej od drobnych falbanek rzędem czarnych róż sprawiły, że oczy Wictorii zalśniły.
- Śliczne- przyznała Wictoria.
- Cieszę się, że ci się podoba- uśmiechnął się Grell. Chyba zdążył przekonać swoją Wiki do czerwieni.


niedziela, 8 lipca 2012

Ofiara

   Wictoria po powrocie do mieszkania zastała dosyć smutny widok. Na podłodze leżał rozszarpany bukiet czerwonych róż, a w fotelu siedział przybity Grell z opróżnioną butelką wina.
- Co się stało?- zapytała cicho Wundergeist stawiając zakupy przy drzwiach.
- Widziałem...
- Co takiego widziałeś?- zapytała troskliwie siadając na podłokietniku fotela.
- Ciebie i Sebastiana. Pozwoliłem ci tutaj mieszkać, spać w moim łóżku, a ty wbijasz mi nóż w serce?- jęknął Grell nie spuszczając wzroku z okrutnie potraktowanych kwiatów.
- Nie rozumiem....- przyznała Wictoria.
- Nie udawaj! Widziałem wasz pocałunek na targowisku, a gdy pomyślę co musiało się dziać gdy siedziałem przed posiadłością to...
- Grell, posłuchaj! Sebastian za ten pocałunek dostał w twarz, wczoraj między nami nic nie zaszło. Nie licząc tego, że tez dostał w twarz. Zrozum- Wictoria z rozbrajającą szczerością spojrzała mu w oczy.- Nie chcę mieć z nim już nic wspólnego.
- Jak to JUŻ?!
- To długa historia. Opowiem ci ja kiedy indziej... I pamiętaj, nie zabiorę ci Sebastiana- przyznała głaszcząc Grella po głowie, po czym przytuliła. Chyba było ją jeszcze stać na ludzkie odruchy.
- Wiki...
- Hmm?
-Nie chodziło mi o to, że zabierzesz mi Sebastiana.
- Nie?!
- Bałem się, że Sebastian zabierze mi ciebie- wyznał Grell, wciąż w objęciach Wictorii.
- Że jak?!- wydusiła z siebie zdziwiona panna Wundergeist. Dotąd sądziła, że jej przyjaciela interesują wyłącznie mężczyźni. Nie przeszkadzało jej to, przecież sama kochała ludzi niezależnie od płci. Chociaż po tym co zrobił Sebastian nie ufała mężczyznom. No dobrze, Grell był wyjątkiem , ale nie zmieniało to faktu, że po jego wyznaniu była w lekkim szoku.
- Coś nie tak?- zapytał cicho Grell podnosząc głowę by spojrzeć Wictorii w oczy.
- Nie po prostu.... Wypiłeś za dużo i gadasz głupoty- przyznała białowłosa z niezręcznym uśmiechem.
- Nawet jeśli... Pijane usta mówią to co czuje trzeźwe serce- stwierdził Grell z zamiarem pocałowania przyjaciółki.
- Uwierzę, gdy usłyszę to od ciebie na trzeźwo- powiedziała Wundergeist podnosząc się z fotela i odsuwając od siebie pijanego przyjaciela.

***
  Dziesięć po dwudziestej drugiej Wictoria Wundergeist czekała na schodach kamienicy na Isabellę. Wiedziała, że dziewczyna umrze w ciemnym zaułku naprzeciwko. Wciąż patrząc w tamtą stronę myślała nad tym co powiedział jej Grell. Co jeśli nie należał do ludzi, którzy kochają wszystkich po alkoholu? Co jeśli on naprawdę...? Nadal wydawało jej się to niemożliwe, ale wolała rozważyć każdą możliwość. Nawet ta najmniej prawdopodobną....
Czy zdołałaby odwzajemnić jego uczucie? Łączył w sobie kobieca urodę i delikatność, ale był facetem. Jedynym facetem, któremu ufała. Cholera czego mogła chcieć więcej? Był dla niej idealny.
Dla bezpieczeństwa postanowiła jednak jutro udawać, że nic się nie stało, że nic nie słyszała, a on nic nie mówił.
  Kiedy srebrne wskazówki jej kieszonkowego zegarka wskazały 22:13 Wictoria podniosła ze schodów swoją kosę. Wykonał ją dla niej znajomy inżynier z Berlina. Dzięki temu oprócz walorów estetycznych kosa była również aerodynamiczna i idealnie wyważona, przez co niesamowicie wygodna w użyciu.
Nie zwracając uwagi na  pełne przerażenia krzyki gwałconej Isabelli i sapanie zboczeńca, poczekała aż gwałciciel- zabójca poderżnie swojej ofierze gardło, po czym ucieknie.
Wtedy podeszła do Isabelli Kingston. jej ciemna zakrwawiona twarz po raz kolejny zachwyciła Wictorię. Wundergeist pochyliła się nad młodą kobietą.
- To już koniec- szepnęła, po czym pocałowała zakrwawione usta Kingston. Następnie wbiła kosę w jej serce. Po obejrzeniu nagrania, ze łzami w oczach przerwała je. Nigdy nie zdarzyło jej się płakać w pracy. To nie było w jej stylu. Jednak życie Isabelli było jeszcze straszniejsze niż sposób w jaki umarła.
Od dziecka bita i wykorzystywana przez ojca, później poślubiona przez jego najlepszego przyjaciela, obleśnego starca, który był jeszcze gorszym okrutnikiem niż ojciec Isabelli. Na dodatek Kingston  zakończyła swój  pełen smutku i upokorzeń żywot jako ofiara gwałciciela- zabójcy.
- Londyn jest okropny- przyznała szeptem Shinigami ocierając łzę z policzka.- Faceci są okropni...
Wtedy usłyszała kroki. Grell powinien grzecznie czekać na nią w mieszkaniu. Poza tym były to kroki.... dwóch osób. Ciel i Sebastian. Cholera, czy musiała wpadać na nich akurat teraz? Dlaczego w ogóle musiała na nich wpadać?
- Scheisse- mruknęła.
- Gdzie jest ten, który jej to zrobił?- zapytał bez wstępów Ciel, nawet nie patrząc na ciało Isabelli.
-Skąd mam wiedzieć? Uciekł- przyznała Wictoria.
- Pozwoliłaś mu uciec?! Idiotka- warknął Ciel.
- Słuchaj, rozpieszczony szczylu, jestem Shinigami, Boginią Śmierci i nie obchodzą mnie sprawy śmiertelników! Prawdę mówiąc w ogóle mnie nie obchodzicie! Moim zadaniem jest tylko zbieranie waszych dusz!- wykrzyczała rozjuszona Wictoria, po czym oparła ostrze swojej kosy o podbródek hrabiego.- Chcesz przedterminowo oddać swoją?
- Sebastianie...zrób coś z tą wariatką.
- Yes, my lord- przytaknął lokaj, po czym podniósł broń z zamiarem uderzenia Wictorii. Atak został jednak błyskawicznie zablokowany przez...
- Nie pozwolę ci jej skrzywdzić, Sebciu- powiedział Grell stając między Wictorią a Sebastianem. Kobieta nie mogła w to uwierzyć- najpierw Grell wyznaje jej miłość, a później broni jej przed Sebastianem. To przez to wino czy on naprawdę...?
- Zmiana planów, Sebastianie. Najpierw wykończ jego, a później tą idiotkę- rozkazał Phantomhive obserwując wszystko z boku.
- Jak sobie życzysz, paniczu...
- Ciel, opamiętaj się!- krzyknęła Wictoria widząc, że Grell jest zbyt pijany by się obronić przed atakiem demona, ale wystarczająco by robić głupoty. Wiedziała, że jej interwencja zrobiłaby więcej szkody niż pożytku.
- Kim ty jesteś, że będziesz mi rozkazywać?
Wictoria pierwszy raz w życiu nie wiedziała co zrobić. Nie mogła włączyć się do walki, bo mogłabym zranić Grella, nie mogła zabić Ciela, bo zwolniliby ją dyscyplinarnie. Widok bitego Grella był dla niemieckiej Shinigami tak bolesny, że postanowiła schować honor głęboko do kieszeni.
- Czy... czy jeśli cię przeproszę, powstrzymasz Sebastiana?
- Dobrze kombinujesz, panno Wundergeist- przyznał Ciel.
- W takim razie... Przepraszam.... Przepraszam za wszystko- powiedziała Shinigami przez zaciśnięte zęby.
- I..?
- Coś jeszcze?- zdziwiła się Wictoria.
- Tak. Zobowiązujesz się jutro uczestniczyć w balu na terenie mojej posiadłości i zatańczyć z Sebastianem- dodał Ciel.
- Chyba żartujesz?! Bawisz się w swata?- parsknęła Wundergeist, widząc jednak lokaja uderzającego głową Grella o ścianę, szybko zmieniła zdanie.- No dobrze, dobrze, ale każ Sebastianowi przestać!
- Interesy z tobą to czysta przyjemność- Ciel uśmiechnął się szyderczo.- Sebastianie, wystarczy. Cel osiągnięty.



czwartek, 5 lipca 2012

Czerwona sukienka

   Kiedy Wictoria odebrała już swoje bagaże, a Will po raz kolejny powiedział Grellowi co o nim myśli, obydwaj mężczyźni pomogli swojej przyjaciółce zanieść rzeczy do mieszkania. William targał dwie ogromne walizki, podczas gdy idący za nim czerwonowłosy Shinigami niósł tylko niewielki kuferek skarżąc się Wictorii jak to mu ciężko.
- Dziękuję, to miło, że mi pomogłeś, Will- powiedziała uprzejmie panna Wundergeist, gdy wesoły pochód dotarł do mieszkania.
- Nie ma za co. Mamy tylko jedną kobietę- Shinigami w Londynie, więc trzeba o nią dbać- przyznał William  nieznacznie się uśmiechając. Jakimś dziwnym sposobem przy Wictorii jego chłód topniał.- Powinienem już wracać. Miłego dnia, Wictorio.
- Miłego dnia- pożegnała się kobieta, po czym otworzyła walizkę z sukniami.
- Wiki, no wiesz... Ja też się namęczyłem- jęknął Grell siadając obok niej.
- Taaak... Mój kuferek z biżuterią jest taaaki ciężki- stwierdziła sarkastycznie Wundergeist, po czym podała mu jedną z sukienek.- Powieś to gdzieś.
- Nosisz same ciemne rzeczy?- bardziej stwierdził niż zapytał wieszając suknię w szafie.- Przydałoby ci się trochę koloru.
- A czy ja wiem?- zapytała niepewnie Wictoria, podając mu kolejną czarną sukienkę.
Grell przykucnął obok stojącego przy łóżku kufra, gdzie znajdowały się stroje Madame Red. Nie miał serca by się ich pozbyć, wiedział, że kiedyś jeszcze się przydadzą. Ta chwila własnie nadeszła.
Wyciągnął z kufra  suknię równie krwistoczerwoną co szminka na ustach Wictorii. Przez chwilę kontemplował z błogim uśmiechem piękno tego koloru, po czym podał strój swojej przyjaciółce.
- Przymierz!
- Dobrze- powiedziała bez przekonania Wictoria, po czym swobodnie na oczach Grella, zrzuciła swoja czarną suknię, by nałożyć czerwoną, należącą niegdyś do Madame Red. Wundergeist, pełna wątpliwości co do stroju, przejrzała się w lustrze. Suknia leżała na niej świetnie, co dodatkowo potwierdzała, odbita w lustrze, zauroczona mina Grella.
- Wyglądasz ślicznie- przyznał z szerokim uśmiechem, a zauważając wciąż widoczny cień niepewności na twarzy Wictorii, pocałował ją w czubek śnieżnobiałej główki- Naprawdę ślicznie.
Grell nie sądził, że ktokolwiek będzie w stanie sprawić by jego miłość do czerwieni wzrosła. Tym bardziej nie wierzył, że dokonała tego... kobieta. Co jeszcze  zrobi z nim ta bardziej władcza niż jakikolwiek mężczyzna, drobna Niemka?

***

   Około południa Wictoria postanowiła wybrać się na pobliskie targowisko po zakupy, a przy okazji przyjrzeć się swojej dzisiejszej ofierze. Nie była pewna, czy dobrze robi wychodząc w krwistoczerwonej sukni, ale nie chciała sprawić Grellowi przykrości. Był dla niej naprawdę dobry...
Kupując warzywa, wypatrzyła między straganami Isabellę Kingston. Była filigranową kobietą o ciemnej cerze i zielonych oczach. Według informacji w księdze była córką Anglika i Hinduski, co wyjaśniało jej egzotyczna urodę. 
- Jesteś jeszcze ładniejsza niż na zdjęciu. Szkoda, że umrzesz tak młodo- szepnęła do siebie Wictoria. Cóż taka praca...
- Wictorio! Wictorio!- usłyszała za sobą znajomy głos, na co szybko się odwróciła. O nie, Sebastian... Było za późno na ucieczkę, a zgrywanie głupiej nie wchodziło w grę. Musiała stanąć twarzą w twarz z demonem.
- Czego?- warknęła.
- Skąd u tak przeuroczej kobiety tyle jadu?- zapytał lokaj tonem niewiniątka.
- Ty już dobrze wiesz skąd- stwierdziła oschle Wictoria.
- Kiedyś taka nie byłaś. Nie nosiłaś też czerwieni- Sebastian zręcznie zmienił temat patrząc bardziej na jej dekolt niż suknię.- A szkoda, wyglądasz w niej bardzo.. korzystnie.
- Masz jeszcze jakieś mądrości, którymi chcesz się podzielić?- Wictorii nie podobało się jak na nią patrzył. Przypominało jej to sposób w jaki myśliwy patrzy na zwierzynę. Czasy gdy była zwierzyną minęły bezpowrotnie. Teraz była łowcą.
- Nie, to wszystko co chciałem powiedzieć- przyznał z uśmiechem Sebastian.
- Więc żegnam. Mam kilka ważnych spraw do załatwienia- ucięła Wundergeist, po czym odwróciła się by jak najszybciej dotrzeć do mieszkania. Wtedy Sebastian złapał ja za rękę i przyciągnął do siebie.
- Co robisz?!
- Biorę to co moje- stwierdził Sebastian i pocałował ją. W odpowiedzi na pieszczotę dostał w twarz. Wictoria jak na kobietę potrafiła wykonać wyjątkowo silny i celny cios. Zwykła nazywać ten atak "Schnauzenschluss"*.

*Schanuzenschluss- (niem. Schnauze- morda, pysk, ryj; Schluss- strzał), strzał w ryj. xD


wtorek, 3 lipca 2012

Honorowa obietnica autorki

Przepraszam, że przerywam ciągłość historii, ale musiałam spełnić dana sobie obietnicę. Otóż obiecałam sobie, że kiedy znajdę chociażby jednego czytelnika, względnie czytelniczkę, narysuje arta przedstawiającego Wictorię Wundergeist.
Jesteśmy niemal na półmetku historii wytworzonej przez mój chory mózg, a wy wciąż nie wiecie jak wygląda Wiki. Tak więc proszę (ostrzegam rysowałam to sama xD)...