Hofgarten prezentował się jesienią wyjątkowo. Złoto-bordowe liście sypiące się z drzew. A przy fontannie ona. Przepięknie eteryczna dama w błękitnej sukni i lśniących w słońcu srebrnych prawkach okularów. Z jasną cerą i włosami wyglądała ja nimfa wodna, która zatrzymała się przy źródle. Co prawda, nie była człowiekiem, ale ten, na którego czekała również nim nie był. Wysoki brunet w nienagannie skrojonym czarnym fraku przywitał ją pocałunkiem. Tworzyli śliczną parę- jak czerń i biel.
- Ślicznie wyglądasz, Wictorio- zauważył brunet.
- Dziękuję, to miłe- odpowiedziała młoda kobieta czując jak na jej twarzy rozkwita rumieniec.
- Nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy mając cię przy sobie- wyznał kucając przed nią by móc spojrzeć jej w oczy. Delikatnie wziął ją za rękę.- Chciałbym ci coś dać...
- Ale ja nie potrzebuję prezentów- zapewniła Wictoria, patrząc z rozczuleniem na ukochanego.
-Ale zasługujesz na to by obsypywać cię złotem i diamentami. Niestety wiem, że nie lubisz złota ani diamantów. Dlatego mam dla ciebie to- brunet nałożył na jej palec srebrny pierścionek z czerwonym rubinowym oczkiem.
- Nie trzeba było...- przyznała Wictoria patrząc na iskrzący się w słońcu rubin.- Znając mnie zaraz go zgubię...
- Nie szkodzi. Wtedy dostaniesz drugi- zapewnił mężczyzna patrząc na białowłosą z uwielbieniem.- Przecież wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko.
- Wszystko?
- Tak, wszystko.
***
Rzeczywiście, zrobił dla niej wszystko. A później zostawił ją. Było to okrutne, lecz według Sebastiana słuszne. Nie mogli przecież dłużej być razem. Wictoria zdała egzaminy i została pełnoprawną Shinigami. Demon i Bogini Śmierci... Powinni się nienawidzić, a nie kochać. Właśnie dlatego odszedł.Wictoria jednak tym nie wiedziała. Przez miesiąc nie mogła się pozbierać. Jej najlepsza przyjaciółka, Annelise próbowała ja pocieszać na najróżniejsze sposoby. Żaden jednak nie dział- poczynając od czekolady, a na balach w Nymphenburgu kończąc.
- Wiki...- nie możesz tego roztrząsać w nieskończoność- przyznała Annelise podczas pewnego grudniowego popołudnia.- On najzwyczajniej nie wiedział co traci... Jesteś śliczna, przesłodka i w ogóle... Faceci to idioci, zapamiętaj.
- Ale nikt nie przytula ani nie całuje jak oni....- szepnęła cicho Wictoria siedząc na parapecie z podkurczonymi nogami.
- A zakład?- Annelise podeszła do przyjaciółki i ściągnęła ją z parapetu. Przez chwilę patrzyła na nią wahając się, po czym przyciągnęła Wictorię do siebie i pocałowała. Białowłosa się nie broniła, Annelise nie wiedziała czy to przez depresję było jej wszystko jedno czy... czy podobało jej się. Dopiero gdy Wictoria odwzajemniła pieszczotę przyjaciółki, Annelise nabrała pewności. Już żaden facet nie zabierze jej przesłodkiej panny Wundergeist.